Drukuj

Świadectwo Oaza Rodzin I st. Wiśniowa

Święty Mikołaj w sierpniu? Zmartwychwstanie Pańskie o poranku zwiastującym dzień z niewyobrażalnym upałem? Droga Krzyżowa polnymi dróżkami w anturażu stogów siana? Tak, tak. To wszystko naprawdę działo się. I działo się jeszcze więcej, bo nie tylko w planie świata materialnego, ale też duchowego, gdy byliśmy uczestnikami tegorocznych rekolekcji Oazy Rodzin I st. w Wiśniowej w trzecim turnusie.

Zdecydowaliśmy się na Wiśniową, bo wiele już słyszeliśmy o tym miejscu. Wiele małżeństw już tu było, wiele par tu zaznało szczęścia, dlatego wybraliśmy właśnie ten kierunek. Tegoroczne niestandardowo spędzane wakacje są już historią, ta historia pisała się każdą chwilą spędzoną w Wiśniowej w domu rekolekcyjnym otoczonym wiekowymi drzewami. To czas kontaktów z drugim człowiekiem w różnych konfiguracjach i czas budowania kontaktu z ukochanym Jezusem. Można było tu pobyć samemu, z rodziną, ze wspólnotą, z nowo poznanymi ludźmi, z przyrodą, z Chrystusem w Najświętszym Sakramencie, z małżonkiem, który w akcie miłości przed Jezusem wszystko wybaczył, z diakonią wychowawczą lub z panią Agatką, naszą karmicielką, która nikogo z kuchni nigdy nie przegoniła i która przy tak wścibskich rekolekcjonistach gotowania nie zatracała, dbając o nasze podniebienia i ...wagę … ale od początku…

Gdy przyjechaliśmy na miejsce, ja matka – organizatorka życia doczesnego moich trzech mężczyzn (męża Łukasza i dwóch synów - Miłosza i Mateusza) dokonałam pierwszych oględzin. Jest dobrze! - pomyślałam, gdy odkryłam, że na miejscu są dwie pralki, żelazko i deska do prasowania, ekspres do kawy z prawdziwego zdarzenia i pokój z łazienką. Cóż, będę szczera. Pokój, to szumna nazwa dla pomieszczenia, w którym przez czas rekolekcji mieliśmy żyć, bo 3m2 dla czterech dorosłych-rosłych osób to naprawdę wyzwanie ascetyczne a na pewno karkołomne… Nie samym chlebem jednak żyje człowiek, na szczęście. Kolejna sprawa to 16 dni, długich dni szkoły modlitwy, codziennej Eucharystii, kręgów, stołówkowego gwaru, dziecięcego płaczu i pisku, od którego para taka jak my, z dwudziestoletnim stażem, zdążyła już odwyknąć. O taaak, te rekolekcje to całkowity odwyk!

W życiu Chrystus tak prowadzi, że im bardziej od czegoś uciekasz, im bardziej starasz się iść na skróty, tym bardziej On sprowadza cię na tę twoją drogę niewygód, by pokazać, że możesz przejść przez każdą trudność, jeśli oddasz się temu - Jemu bez reszty. To, co trudne w codzienności, od której uciekasz, a mam na myśli niewygody, hałas generowany przez drugiego człowieka, skupienie na modlitwie a szczególnie poświęcenie jej odpowiedniej ilości czasu… (często w gwarze), dyskutowanie na kręgach na tematy, o których już wszystko wiesz, wymięte ciuchy, skrzypiące łóżka - to szkoła nauki Chrystusowej. To odpoczynek od domowych codziennych problemów, po to, by przenieść się do podobnych, ale widzianych z innej perspektywy, Bożej perspektywy. Rekolekcje pozwalają podjąć próbę szukania właśnie w sobie, nie w drugim człowieku, tych pokładów miłości, cierpliwości, empatii, o których często siebie byś nie podejrzewał… Im dłużej jesteś na takim surwiwalu, tym bardziej rozumiesz, tym spokojniejszy się stajesz, wsłuchujesz się w siebie i swoją potrzebę odnalezienia we własnym sercu Jezusa. Nigdzie się nie spieszysz, bo nie musisz, masz dużo czasu. Aż w końcu odkrywasz, że odsuwasz te myśli podobne do natrętnych much, że to się niedługo skończy, bo nie pragniesz końca, chcesz jeszcze i więcej. Dlaczego?

Piękne, wzruszające momenty rekolekcji rozumieją tylko ci, którzy ich doświadczyli, którzy je przeżyli. Przyjęcie Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, droga krzyżowa rodzin, wspólna modlitwa małżeńska z przebaczeniem, modlitwa wstawiennicza to uczty duszy, na których chciałbyś sycić się bez końca. Jeśli nie masz wyboru, jeśli chcesz dotrwać do końca rekolekcji, bo po prostu trzeba dotrwać, to w końcu dochodzisz do wniosku, że wszystko jest tu na swoim miejscu. Nie ma przypadku, nie ma miejsca na zbędne nabożeństwa lub niepotrzebne punkty dnia. Każda chwila staje się zasadna i słuszna. W końcu poddajesz się temu, co w Boskim a następnie Blachnickim planie zostało przedsięwzięte. Zaczynasz rozumieć, potem poddawać się temu, a w końcu stajesz się wdzięczny za to dzieło, za to, że zostałeś powołany do tego, by być jego częścią. Czy to nie cudowne?

Na rekolekcjach wspólnotę tworzą przyjezdni, zdawać by się mogło, przypadkowi ludzie. Nie z każdym jesteśmy w stanie zbudować żywą relację. Jesteśmy tylko ludźmi, ale wszyscy wierzący wiedzą, że nie ma przypadków. Bóg łączy ludzkie drogi, by jedni uczyli się od drugich, a ci, którym wydaje się, że już pozjadali wszystkie rozumy zobaczyli, jak pięknie jest żyć, odkrywając prawdy powoli i od nowa od tych, których wiara jest świeża lub wątpiąca. To niesamowite, jak wiele uczymy się od innych, zwłaszcza ze świadectw życiowych, ludzkich dramatów, w których wygrała Prawda a Jezus zwyciężył słabość, nienawiść, zdradę… ile łez, lub szczerego uśmiechu w prawdzie drugiego człowieka, który obrał Jezusa na jedynego Pana i Zbawiciela. To buduje, że w każdym z nas jest część Prawdy, Miłości, samego Żywego Boga, którym karmimy się na codziennej rekolekcyjnej Eucharystii.

Trudno nie wspomnieć o przewodnikach duchowych. Parach animatorskich i tych, które wiedzą, jak rano reanimować ekspres do kawy. Chciałabym tu z imienia przywołać niezawodnych: Benedyktę, czyli Benię i Tadzia - człowieka duszę - oraz Monikę i Krzysztofa, którzy niezawodnie przewodniczyli oazie. Dbali o wszystko to, co po ludzku istotne. Na Oazie rodzin w Wiśniowej towarzyszył nam ojciec Krzysztof - karmelita bosy, który okazał się moim kolegą ze studiów. Kiedyś mijaliśmy się tylko wymieniając uśmiechy na korytarzach instytutu polonistyki UJ. Czy któreś z nas pomyślałoby wtedy, że spotkamy się za kilkanaście lat w tak sprzyjających wspólnym dysputom o Bogu i ludzkich kolejach losu miejscu pełnym Boga i ludzi dobrej woli?… Bóg jest mistrzem sytuacji, najlepszym reżyserem, wie, kiedy i gdzie zapukać do naszego serca, nigdy nie wiemy jakimi środkami się posłuży, a wykorzystuje te najbardziej niespodziewane. Wybiera odpowiedni moment i czas. Wielu z nas to wie…

Nie zawsze nawrócenie przychodzi w czasie rekolekcji. Czasami Słowo musi się uleżeć w ludzkiej duszy, by eksplodować z odpowiednią mocą w czasie niezapodziewanym. Na tym polegają owoce tego pięknego czasu. Rekolekcje się skończyły, ale nie skończył się czas działania Jezusa w naszym życiu. To napełnia nas nadzieją i radością. Jako małżonkowie wróciliśmy do naszego codziennego życia wzmocnieni, zjednoczeni i szczęśliwi. Każde z nas jeszcze wspomina sytuacje, odwołuje się do przeżytych emocji, ale codzienność wciąga już nas jak czarna dziura. Wierzymy, że to, do czego Chrystus nas zaprosił w Wiśniowej, jeszcze się nie skończyło, że łaska Pana teraz będzie wydawała swój owoc… Pełni mocy i chwały czujemy wdzięczność i radość. Wracamy do naszych środowisk, bliskich i dalszych znajomych napełnieni Duchem św. i wiarą, by dawać świadectwo.

Jezu dopomóż, obdarz łaską, uzdalniaj. Dziękujemy za dar powołania i dzieło Domowego Kościoła. Prosimy o więcej. Za wszystko Bogu niech będą dzięki i Chwała Panu, naszemu Jedynemu Panu i Zbawicielowi.

Bernadeta i Łukasz z synami Miłoszem i Mateuszem.

Wiśniowa 2018 ONŻ I - zdjęcia